top of page

"Koszmar"

Zdarza mi się spać i miewać sny. Te mniej przyjemne nazywamy koszmarami. Gdy pełen nadziei pompowanej przez pochlebstwa o wschodzie Kanady i okazją zarobku przybyłem do Moncton - miasto też spało. Jeszcze nie obudziło się z zimowego snu, nawet nie zaczęło się konkretnie przeciągać, a ja bezczelnie miałem mu to za złe.

   Dlaczego? Podczas mojego pobytu tam, ewidentnie śniły mu się koszmary: o mrozach i śniegu nie dających za wygraną, nawet za cenę zmieszania z błotem, o śmietnikach, które ktoś podpalał wzdłuż głównej ulicy, o komunikacji miejskiej która kpiła sobie z turystów, o brudzie na dziurawych chodnikach po której rzadko kiedy slalomem stąpa człowiek. Patrzyłem na ten koszmar i dopadł mnie żal i brak akceptacji dla burzenia rzeczywistością moich oczekiwań. Złość na Moncton kamuflowała to, że sam się wmalowałem w ten nędzny obraz bez żadnych specjalnych przygotowań.

   Nie raz chciałem zasztyletować osobę, która budziła mnie za wcześnie według przyjętych przeze mnie norm. Gdy ja chciałem obudzić Moncton, ono tylko się uśmiechnęło zachodem słońca do naindyczonego koguta i przewróciło na drugi bok. Pozwoliło mi spotkać Toma, który mieszka w nim całe swoje życie i własnymi rękoma pomagał budować tamtejszą katedrę oraz Liana - Australijczyka, który wyczekiwał ciepłych dni by znowu wrócić na jeden z różnorakich wodnych środków transportów(pirackich też, a jak!) i wypłynąć na morza i oceany, co uskutecznia ze swoim woreczkiem z genitaliów kangura odkąd rzucił szkołę w wieku 14 lat. Obaj zimowali, bez oczekiwań ponad to, o czym śni miasto.

   Niedługo później wyjechałem bez urazy, na pazurkach, nie trzaskając drzwiami. Niech Moncton sobie jeszcze spokojnie śpi.

Koszmar-1.jpg
Koszmar-2.jpg
Koszmar-3.jpg
Koszmar-4.jpg
Koszmar-5.jpg
Koszmar-7.jpg
Koszmar-8.jpg
Koszmar-6.jpg
Koszmar-9.jpg
bottom of page